05.07.2010





Następnego dnia wstałyśmy przed 11. Trzeba się czasem wyspać:-) Andra była w pracy, a my postanowiłyśmy zostać w Sybinie i powałęsać się trochę po mieście. Chciałyśmy również znaleźć jakieś połączenie do Bułgarii. Już wczoraj wieczorem Andra szukała w Internecie taniego pociągu czy autobusu do Bułgarii, ale wszystkie połączenia były albo drogie, albo bardzo długie, albo z przesiadką w środku nocy w małej rumuńskiej mieścinie… Pomyślałyśmy, że może popytamy w biurach podróży i razem z rodzinami wyjeżdżającymi na wczasy zabierzemy się autobusem nad bułgarskie morze. Jednak ceny przyprawiały nas o zawrót głowy (oczywiście wszystko w euro). Postanowiłyśmy jednak jechać pociągiem do Giurgiu, a później jakoś przedostać się do Ruse. Z tym, że znaleźć dobre i tanie połączenie do Giurgiu graniczyło z cudem… Z pomocą przyszedł nam student psychologii, który zapytany przez nas o drogę postanowił nam tę drogę osobiście pokazać:P Na początku poszliśmy na dworzec kolejowy. Po odstaniu w kolejce, kasjerki zasugerowały żebyśmy poszli do centrum informacji kolejowej do Starego Miasta ponieważ one nie mają czasu wyszukiwać nam połączeń. Poszliśmy do biura informacji i tam po 40 minutowej rozmowie okazało się, że jest jedno połączenie, które nam odpowiada. Od razu kupiłyśmy bilety, jeszcze dostałyśmy zniżkę:-) Doszłyśmy do wniosku, że w Rumunii można załatwić prawie każdą sprawę, ale trzeba jej poświęcić przynajmniej cały dzień. Gdybyśmy nie spotkały studenta z Rumunii pewnie kupiłybyśmy jakiś inny droższy bilet z milionem przesiadek i dojazdem do Giurgiu w środku nocy. Nie znałyśmy rumuńskiego i nie mogłyśmy swobodnie gawędzić z kasjerkami co okazało się ważnym punktem w zakupie biletu. Następnie Bogdan (student z Sybinu) zaproponował nam żebyśmy razem poszli na obiad. Jesteśmy z Martą miłośniczkami zup dlatego powiedziałyśmy Bogdanowi, że dobrze możemy iść, ale niech nas zaprowadzi na dobrą rumuńską ciborę. Tak oto siedzieliśmy w restauracji wojskowej i za niewielką sumę zamówiłyśmy dwie cibory i panierowany ser. Przy obiedzie rozmawialiśmy trochę o Polsce i Bogdan bardzo ciekawy kraju, z którego pochodzimy zapytał nas jak w Polsce spędzamy noce polarne i czy nie jest nam zimno tam u nas na północy… Wybaczyłyśmy mu tę drobną gafę bo przecież nie studiuje on geografii, a psychologię:-) Okazało się, że mieszkanie Andry znajduje się kilka kroków od restauracji, okrążyłyśmy jeszcze dzielnicę, po drodze kupując czekoladę w osiedlowym sklepiku i późnym wieczorem znowu siedziałyśmy w kuchni trzech rumuńskich studentek. Stwierdziłyśmy z Martą, że Sybin jest idealnym miejscem na spędzenie wymiany studenckiej. Ludzie są niesamowicie życzliwi, mieszkania w centrum miasta tańsze niż te u nas na końcu Nowej Huty, a miasto równie przyjazne studentom jak Kraków:-)
AM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz