Wyświetl większą mapę
Dziś ostatni dzień w Sybinie. Wstałyśmy wcześnie żeby zdążyć na busa do Braszowa. Andra powiedziała nam, że musimy być agresywne bo prawdopodobnie będzie walka o miejsce. Bus jechał aż do Mołdawii i sporo ludzi nim podróżowało. Byłyśmy bladym świtem na dworcu. Chyba 40 min przed odjazdem. Bus był pełny. Kierowca tylko pokiwał głową. Następny odjazd był dopiero za dwie godziny. Poszłyśmy zobaczyć na pociągi, ale nie było żadnego połączenia odpowiedniego na jednodniową wycieczkę. Znalazłyśmy jednak pociąg, który za godzinę miał odjeżdżać do Sigishoary. Marta już zwiedziła to miasto, ale powiedziała, że chętnie jeszcze raz pojedzie. Kupiłyśmy bilety i poszłyśmy na dworcową ławkę czekać na pociąg.
W Sighisoarze spędziłyśmy cały dzień, byłyśmy w centrum turystycznym czyli na wzgórzu starego miasta. Spotkałyśmy tam dwie rodziny polskie. Jedna szczególnie zapadła w naszej pamięci. Na przedzie szedł tata w kapeluszu turystycznym z przewodnikiem pod pachą, za nim próbowała dorównać mu kroku żona i na końcu umierając z nudy i zmęczenia dwoje dzieci. Tata prowadził ich do kolejnego (koniecznie wartego zwiedzenia) kościoła. Później spotkaliśmy ich jeszcze raz na kawie. Cała gromadka wygodnie rozłożona na fotelach i tata z przewodnikiem tym razem na stoliku czytał notkę historyczną. Jak skończył zapowiedział, że teraz pójdą do arcyciekawego muzeum a potem od 16:00 każdy ma wolny czas i może spać ile chce:D
Po powrocie do mieszkania zrobiłyśmy fasolkę szparagową i chciałyśmy ją polać roztopionym masłem i posypać solą jak to się podaje w naszych stronach, ale Andra popatrzyła na nas dziwnie i powiedziała, że przecież fasolkę szparagową je się z sosem beszamelowym i czosnkiem. Skoro z czosnkiem to czemu nie spróbować:-) Było pyszne i wpadł nam do kieszeni dobry przepis. Spakowałyśmy się i zdrzemnęły na chwilę bo tym razem nie mogłyśmy liczyć na długi sen…budziki nastawiłyśmy na 02:00.
AM
W Sighisoarze spędziłyśmy cały dzień, byłyśmy w centrum turystycznym czyli na wzgórzu starego miasta. Spotkałyśmy tam dwie rodziny polskie. Jedna szczególnie zapadła w naszej pamięci. Na przedzie szedł tata w kapeluszu turystycznym z przewodnikiem pod pachą, za nim próbowała dorównać mu kroku żona i na końcu umierając z nudy i zmęczenia dwoje dzieci. Tata prowadził ich do kolejnego (koniecznie wartego zwiedzenia) kościoła. Później spotkaliśmy ich jeszcze raz na kawie. Cała gromadka wygodnie rozłożona na fotelach i tata z przewodnikiem tym razem na stoliku czytał notkę historyczną. Jak skończył zapowiedział, że teraz pójdą do arcyciekawego muzeum a potem od 16:00 każdy ma wolny czas i może spać ile chce:D
Po powrocie do mieszkania zrobiłyśmy fasolkę szparagową i chciałyśmy ją polać roztopionym masłem i posypać solą jak to się podaje w naszych stronach, ale Andra popatrzyła na nas dziwnie i powiedziała, że przecież fasolkę szparagową je się z sosem beszamelowym i czosnkiem. Skoro z czosnkiem to czemu nie spróbować:-) Było pyszne i wpadł nam do kieszeni dobry przepis. Spakowałyśmy się i zdrzemnęły na chwilę bo tym razem nie mogłyśmy liczyć na długi sen…budziki nastawiłyśmy na 02:00.
AM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz